top of page
Writer's pictureGrażyna Drabik

Ще як були ми козакам...

Updated: Jul 5



Z wielkim niepokojem śledzimy wydarzenia na Ukrainie, Białorusi, granicy polskiej, w Polsce – w tej drugiej „naszej”, a dla tak wielu z nas pierwszej, rodzinnej, części świata. Jest w tej pozycji obserwatora-z-daleka skomplikowany węzeł uczuć: przejęcie losem przyjaciół i znajomych; żywa pamięć własnych doświadczeń (Czechosłowacja 1968 r., ciemny cień obecności przez dekady wojsk sowieckich na terenie Polski, ponurość stanu wojennego w 1981-1983); strach wobec zagrożenia, które w ciągu paru dni brutalnie niweczy całą normalność codziennego życia; świadomość przywileju naszego względnego bezpieczeństwa tu, po tej stronie oceanu; impuls by chronić ten codzienny, zwykły rytm obowiązków i przyjemności, przynajmniej póki można; ludzka solidarność i empatia wobec krzywdy; poczucie własnej bezradności; podziw dla pięknej mobilizacji do akcji wielu ludzi, każdego według swoich możliwości…


Nasz dzisiejszy wpis może niewiele znaczy wobec siły czołgów i przemocy, ale- parafrazując jednego z poetów ukraińskich –póki mowa istnieje, póki potrafimy rozmawiać, niech ta mowa służy dobrym celom, nie nienawiści i niezgodzie.


Tutaj oddajemy głos poetom ukraińskim. Otwiera nasz wybór Taras Szewczenko, wspaniale melodyjny klasyk ukraińskiej poezji. A przy tym tak się zdarza, że jego urodziny akurat wypadają 9 marca. Odpowiada mu polskim głosem Juliusz Słowacki, nie Ukrainiec, ale kochający Ukrainę. Cóż, nasze losy, a więc i losy naszych poetów, splatają się nierozłącznie.


Boris Khersonsky, uznawany za jednego z wiodących współczesnych poetów, mówi do nas z Odessy. W tym wypadku to „mówi do nas” jest także dosłowne, bo słuchałam jego recytacji 1 marca „na żywo”, w czasie poruszającego spotkania ukraińskich poetów i ich tłumaczy na angielski (link poniżej). Obecność młodych poetów na Ukrainie zaznacza Iya Kira. Proszę jej głos, wyraźnie indywidualny, traktować nie jako „reprezentatywny”, lecz jako zwiastun wielu innych ciekawych twórców w bogatej kanwie współczesnej poezji ukraińskiej.


Ukraińska historia, tak jak polska, jest naznaczona falami wychodźstwa i emigracji, i duża część literatury ukraińskiej zawdzięcza swą żywotność kulturze tworzonej poza granicami kraju rodzinnego. Obecność dwóch poetów zaznacza tutaj żywotność kultury diaspory: Ilya Kaminsky z Odessy, obecnie zamieszkały w Atlancie, Georgia, oraz Wasyl Machno, przybyły z obwodu tarnopolskiego, a teraz tutejszy nowojorczyk.


Pardon za trochę bałaganu językowego. Proszę potraktować to nie jako nieporządek, lecz jako konieczność i wspólne językowe bogactwo; jest to bowiem spójne z naszym skomplikowanym, multi-kulturowym doświadczeniem. Kilka wierszy podaję najpierw w oryginale ukraińskim bądź rosyjskim. Tam, gdzie miałam polskie tłumaczenia, wybierałam te wersje. Inne wiersze były dostępne tylko po angielsku. Dobrego czytania. Linki podane w załączniku zapraszają do dalszych wędrówek i własnych odkryć.



Taras Szewczenko, Morze Aralskie

Taras Szewczenko


Полякам


Ще як були ми козаками, А унії не чуть було, Отам-то весело жилось! Братались з вольними ляхами, Пишались вольними степами, В садах кохалися, цвіли, Неначе лілії, дівчата. Пишалася синами мати, Синами вольними... Росли, Росли сини і веселили Старії скорбнії літа... Аж поки іменем Христа Прийшли ксьондзи і запалили Наш тихий рай. І розлили Широке море сльоз і крові, А сирот іменем Христовим Замордували, розп`яли. Поникли голови козачі, Неначе стоптана трава. Украйна плаче, стогне-плаче! За головою голова Додолу пада. Кат лютує, А ксьондз скаженим язиком Кричить: “Te deum! алілуя!.." Отак-то, ляше, друже, брате! Неситії ксьондзи, магнати Нас порізнили, розвели, А ми б і досі так жили. Подай же руку козакові І серце чистеє подай! І знову іменем Христовим Ми оновим наш тихий рай. Після 22 червня 1847, Орська кріпость - 1850, Оренбург



DO POLAKÓW


Jak byliśmy Kozakami, A o Unii słychać nie było, O, wtedy wesoło się nam żyło! Brataliśmy się z wolnymi Lachami, Oddychaliśmy wolnymi stepami, A po sadach kwitły i kochały, Piękne, jak lilie, dziewczyny. Matki były dumne z synów, Synów wolnych... Rosły syny, Rośli. I lat starych smutki matkom swoim weselili... Aż, z imieniem Chrystusowym, Przyszli księża. Podpalili Nasz raj cichy. I rozlali wszerz Morze krwi i łez, A nas, w imię Pana Chrysta, Mordowali, krzyżowali. Opuściły się głowy kozacze Jak zdeptana trawa. Ukraina jęczy, płacze! Za głową, głowa do dołu spada. Kat w amoku toporem buja, A ksiądz wściekle krzyczy: „Te Deum! Alleluja!..” Lachu, druhu nasz i bracie! Tak-to księża i magnaci Poróżnili, podzielili, Tych, co dotąd razem żyli. Podaj rękę kozakowi I serce czyste mu daj! A znowu, w imię Chrystusa, Wskrzesimy nasz cichy raj.


Tłum. z ukraińskiego Electron PL


Uwagi tłumacza: Wiersz " „Do Polaków”, powstały w czasie zesłania Tarasa Szewczenki do Twierdzy Orskiej (lata 1847-1850, i później po wyjściu poety na wolność, dopracowany ok. roku 1858), jest najpełniejszą wykładnią poglądów poety w sprawie wpływu Polski na historię ziem ukraińskich, jak również perspektyw współdziałania obydwu narodów w walce o niepodległość swoich krajów.



W ZAWIERUCHĘ Wiatr miecie śniegiem. Zawierucha. W opłotkach wlecze się starucha — Zgarbiona, idzie w dół ulicą… Na pieńku siądzie pod dzwonnicą, I po proszonem, nie inaczej, Wyciągnie rękę do bogaczy, Co to jej syna zmarnowali, Kiedy go dali do moskali Łońskiego roku, haw… A wiecie, Raz przecie chciała żyć na świecie — I rozmyśliła se w cichości, Że wywczasuje stare kości Tak po bożemu, nie sąsiedzku, U swej synowej na przypiecku… Bóg nie dał!…  Stawi, pełna troski, Za syna świecę Matce Boskiej.



JAK DZISIAJ WIDZĘ… Jak dzisiaj widzę… Nad ruczajem, Wieńczona zewsząd wierzbin gajem, Bieleje chata. Nad nią wzgórze. Na przyzbie chaty siwy dziad, Staruszek, wsparty na kosturze, Małego wnuka bawi rad. I widzę — Wyszła z izby matka, Całuje dziecię swe i dziadka, Wesoło trzykroć ich uściska; Z uśmiechem, mówiąc: „głodne snać…“, Na usta dziecka z piersi tryska, I potem je odnosi spać. A dziad do siebie się uśmiecha I sapiąc jeszcze, niby z miecha, Powiada cicho: „Gdzież te trwogi? Te liczne ciosy, troski, wrogi?…“ W wierzbowym gaju zachód płonie… Dzień cicho gaśnie w nocy łonie… Spoczęło wszystko — Ludzie — Światy — I starzec poszedł spać do chaty.


Tłum. z ukraińskiego Sydir Twerdochlib



Taras Szewczenko, Portret własny

Taras Hryhorowycz Szewczenko

(ur. 9 marca 1814, wieś Moryńce,

gub. kijowska, Rosja, zm. 10 marca 1861, w Petersburgu) dzięki swemu talentowi malarskiemu zdobył szansę na studia w prestiżowej Szko­le Sztuk Pięk­nych w Pe­ters­bur­gu. Jako czło­nek Ko­mi­sji Ar­che­ogra­ficz­nej ba­dał re­jo­ny Ukra­iny i Mo­rze Aral­skie. Aresz­to­wa­ny i wysłany na zesłanie jako zwykły żołnierz do twier­dzy No­wo­pie­trow­skiej, otrzymał zakaz pisania i malowania. Zwolniony w 1857 nadal działał „nieprawomyślnie” i został uwięziony powtórnie, w Czerkasach i Kijowie. Ten wybitny ukraiński poeta doby romantyzmu (wiersze tworzył po ukraińsku) jest także pisarzem literatury rosyjskiej, bowiem większość powieści i dramatów napisał w jęz. rosyjskim.




Juliusz Słowacki


BOŻE, KTO CIEBIE NIE CZUŁ...


Boże! kto ciebie nie czuł w Ukrainy Błękitnych polach, gdzie tak smutno duszy, Kiedy przeleci przez wszystkie równiny Z hymnem wietrzanym, gdy skrzydłami ruszy Proch zakrwawionej przez Tatarów gliny, W popiołach złote słońce zawieruszy, Zamgli, zczerwieni i w niebie zatrzyma, Jak czarną tarczę z krwawemi oczyma... Kto cię nie widział nigdy, Wielki Boże! Na wielkim stepie, przy słońcu nieżywem, Gdy wszystkich krzyżów mogilne podnoże Wydaje się krwią i płomieniem krzywym, A gdzieś daleko grzmi burzanów morze, Mogiły głosem wołają straszliwym, Szarańcza tęcze kirowe rozwinie, Girlanda mogił gdzieś idzie i ginie — Kto ciebie nie czuł w natury przestrachu, Na wielkim stepie albo na Golgocie, Ani śród kolumn, które zamiast dachu Mają nad sobą miesiąc i gwiazd krocie, Ani też w uczuć młodości zapachu Uczuł, że jesteś, ani rwąc stokrocie,

Znalazł w stokrociach i niezapominkach; A szuka w modłach i w dobrych uczynkach. Znajdzie — ja sądzę, że znajdzie — i życzę Ludziom małego serca, kornej wiary, Spokojnej śmierci. — Jehowy oblicze Błyskawicowe jest ogromnej miary! Gdy warstwy ziemi otwartej przeliczę I widzę koście, co jako sztandary Wojsk zatraconych, pod górnemi grzbiety Leżą — i świadczą o Bogu — szkielety.




Wacław Wąsowicz, drzeworyt, ok. 1927

J. S., ur. 4 września 1809 w Krzemieńcu, zm. 3 kwietnia 1849 w Paryżu.

Młode lata spędził w Krzemieńcu i Wilnie. W 1831 wyjechał do Drezna i osiadł w Paryżu. Przebywał w Genewie (1832-36), Florencji (1837-38), Grecji, Rzymie… Autor powieści poetyckich, różnorodnych poematów, metafizyczno-politycznych dramatów i niezwykłej liryki.













*



Borys Khersonsky


Hаказание


Все звери когда-то были людьми, но потом все согрешили – сами тому виной. И Бог наслал на всех людей всемирный потоп, и всех бывших людей по паре вывез в ковчеге Ной. Каждый из них был порочен, блудлив и лжив. Ослушанье и грех никогда не приводят к добру. Все они провинились и, согрешив, на глаза попались Господу и святому Петру. И их превратили – каждого за свой грех – кого в вола – пахали на нем, кого в коня – били плетьми. А тех людей, кто провинился более всех, Бог в наказание так и оставил людьми.



PUNISHMENT


All animals were once human, but then they sinned— and God flooded our Earth and Noah smuggled all those former humans in pairs. Each of them was wicked, deceitful. And so God and St. Peter turned each of them into an ox, to plow the field, into a horse to be whipped. But those who were most deceitful, God left in the shape of human beings, as a punishment.


Tłum. Katie Farris i Ilya Kaminsky



* * *

explosions are the new normal, you grow used to them stop noticing that you, with your ordinary ways, are a goner

a trigger man and a sapper wander around the park whispering like a couple – I wish I could eavesdrop

surely, it goes this way: where there’s a shovel, there’s a tunnel where there’s a conspiracy, there’s a catch where there’s God, there’s a threshold stalky Ukrainians – where granny tends to a garden patch

surely it’s about the meaning of death, sudden as a mudslide surely it’s about the vodka: to relieve mortal anguish once you’ve shown you have any brain, they’ll brain you hard into submission hair impeccably parted – where you spot a geometrically neat moustache

a trigger man and a sapper wander around like a couple as the angel of destruction observes them tenderly from the cloud we’re captive birds dear brother that’s it that’s all black sun of melancholy shines like a shrapnel hole


Translated from the Russian by Polina Barskova, Andre Janco, Ostap Kin, Olga Livshin



Borys Khersonsky

B. K., ur. 1950 r. w Czerniowcu,

w płd.-zachodniej Ukrainie, mieszkał i pracował jako praktykujący psycholog kliniczny i profesor uniwersytecki przez wiele lat w Kijowie, obecnie wydziału psychologii na Odeskim Uniwersytecie Narodowym, na Krymie. Pisał i wykładał po rosyjsku, od kilku lat po ukraińsku.



*


Iya Kiva


* * *

This coffin’s for you, little boy, don’t be afraid, lie down, A bullet called life clutched tight in your fist,

We didn’t believe in death, look – the crosses are tinfoil. Do you hear – all the bell towers tore out their tongues?

We won’t forget you, believe it, believe it, be … Belief bleeds down the seam inside your sleeve,

Chants, prayers, psalms swell up in a lump in your throat In the middle of this damned winter all dressed in khaki,

And February, getting the ink, is sobbing. And the candle drips on the table, burning and burning…


Translated from the Russian by Amelia Glaser and Yuliya Ilchuk, 2014


* * *

you think you’ve turned on Bach, in the speakers are military marches, you think that’s Jascha Heifetz, you hear the plaintive whistling of shells, the violin sounds coarser, the coloratura soprano of war is an octave higher, blood fills your ears, the bow’s been killed


Translated from the Russian by Katherine E. Young


* * * is there hot war in the tap is there cold war in the tap how is it that there’s absolutely no war it was promised for after lunch we saw the announcement with our own eyes “war will arrive at fourteen hundred hours” and it’s already three hours without war six hours without war what if there’s no war by the time night falls we can’t do laundry without war can’t make dinner can’t drink tea plain without war and it’s already eight days without war we smell bad our wives don’t want to lie in bed with us the children have forgotten to smile and complain why did we always think we’d never run out of war let’s start, yes, let’s start visiting neighbors to borrow war on the other side of our green park start fearing to spill war in the road start considering life without war a temporary hardship in these parts it’s considered unnatural if war doesn’t course through the pipes into every house into every throat


Translated from the Russian by Katherine E. Young



Iya Kiva

I.K., ur. w 1984 w Donecku, Ukraina, od 2014 r. zamieszkała w Kijowie.

Jest poetką, tłumaczem i dziennikarzem.










*


Ilya Kaminsky


AUTHOR’S PRAYER


If I speak for the dead, I must leave

this animal of my body,


I must write the same poem over and over,

for an empty page is the white flag of their surrender.


If I speak for them, I must walk on the edge

of myself, I must live as a blind man


who runs through rooms without

touching the furniture.


Yes, I live. I can cross the streets asking “What year is it?”

I can dance in my sleep and laugh


in front of the mirror.

Even sleep is a prayer, Lord,


I will praise your madness, and

in a language not mine, speak


of music that wakes us, music

in which we move. For whatever I say


is a kind of petition, and the darkest

days must I praise.


Z tomiku Dancing in Odessa (Tupelo Press, 2004)



MODLITWA AUTORA


Jeśli przemawiam w imieniu umarłych muszę opuścić

zwierzę mojego ciała,


Muszę pisać wciąż ten sam wiersz,

dla pustej stronicy jest biała flaga ich poddania.


Jeśli wstawiam się za nimi muszę stąpać po krawędzi

samego siebie, żyć jak ślepiec


który przebiega przez pokoje

nie dotykając mebli.


Tak, żyję. Mogę przejść przez ulicę pytając „ Jaki mamy rok?”

Mogę tańczyć we śnie i śmiać się


naprzeciw lustra.

Nawet sen jest modlitwą, Panie,


Będę wychwalał twoją wściekłość,

i w obcym języku, mówił


o muzyce, która nas budzi, muzyce,

w której się poruszamy. Wszystko co mówię


jest rodzajem błagania, muszę wychwalać

najciemniejsze dni.


Tłum. z angielskiego Jacek Napiórkowski



TAŃCZĄC W ODESSIE


W mieście rządzonym wspólnie przez gołębie i wrony, gołębie zajęły główną

dzielnicę, wrony targ. Ogłuchły chłopiec policzył wszystkie ptaki

na podwórku sąsiada i wyszedł mu czterocyfrowy numer. Zadzwonił pod niego

i wyznał swoją miłość głosowi na linii.


Moja tajemnica: w wieku czterech lat ogłuchłem. Kiedy straciłem słuch

zacząłem widzieć głosy. W zatłoczonym tramwaju mężczyzna bez ramienia powiedział

że moje życie będzie w tajemny sposób powiązane z historią mojego kraju. Ale

mojego kraju nie można znaleźć, jego obywatele spotykają się we śnie aby przeprowadzić wybory.

Nie opisał ich twarzy, podał tylko kilka imion: Roland, Alladyn, Sindbad.


Tłum. z angielskiego Jacek Napiórkowski



WE LIVED HAPPILY DURING THE WAR

And when they bombed other people’s houses, we

protested but not enough, we opposed them but not

enough. I was in my bed, around my bed America

was falling: invisible house by invisible house by invisible house—

I took a chair outside and watched the sun.

In the sixth month of a disastrous reign in the house of money

in the street of money in the city of money in the country of money, our great country of money, we (forgive us)

lived happily during the war.


Z tomiku Deaf Republic (Graywolf Press 2019).



Ilya Kaminsky

I.K., ur. w 1977 w Odessie, zamieszkały w Stanach Zjednoczonych od 1993 r,, początkowo w Rochester, NY, potem w Kalifornii, obecnie w Atlancie, Georgii. Jest poetą, tłumaczem i profesorem uniwersyteckim. W latach 90-tych współzałożył organizację Poets for Peace, obecnie kieruje centrum kultury Poets@Tech na Georgia Tech.

Pisze po angielsku.









*


Wasyl Machno


Люблін


а за Ґродською вже починається Люблін

я не знаю чи місто це мене любить?

хоча у книгарні тримає книжку на показ:

«Listy i powietrze» у вітринах я помічаю

живу як король: чай і до чаю

На підвіконні польська сорока


скрекоче - й крилом по підвіконній блясі!

схожа на пасажирку вагону другої кляси

й перелітає до коронного трибуналу

у неї крило – бухгалтерський нарукавник

У ресторані - галас триває роками

видно кельнерка знову зміну проспала


з чогось цей ранок в Люблині варто почати

може так само на площу вийти й кричати

підперти стіну кам’яниці - відчути камінь

купити скляного ангела за 30 злотих

і розповісти йому про свої гризоти

так само з прив’язаними руками


на картині Матейка шляхта - бджоли у вулії

присягають умовам - Люблінській унії

в кого очі як в соболя в кого – як в рисі

будуть жити з війни із податку і з мита

буде вічно ділима Річ Посполита

і князі Чарторийські


і у мене коли я читав за моєю спиною

і король і князі стали просто війною

й 20 княжих родів і Волинь і Поділля

перейшли під корону у своє прикордоння

перетримали землю в кишенях потому

і на сідлах коней і у ядрах насіння


я стою при вікні – другий поверх готелю

вивчив двері замок і всі кімнати оселі

кілька вулиць і порох землі і болото

і щоранку вітається молоді шайка

хто їм кине в провалля спортивної шапки

може ангел за 30 злотих?


і коли я замовив таксі пів на сьому

залишаючи Люблину книжку і втому

і сороку його і колишні границі

і опущену молодь що просить на пиво

синагоги зруйновані і єшиви

провінційні столиці



LUBLIN


a za Grodzką zaczyna się Lublin

nie wiem czy to miasto mnie lubi

choć „Listy i powietrze” wpadają mi w oko

za szybą księgarnianej wystawy

żyję sobie jak król, mam kawę i coś do kawy

na parapecie polska sroka


skrzeczy i skrzydłem trze po parapecie

podobna do pasażerki wagonu klasy trzeciej

i do koronnego leci trybunału

jej skrzydło to buchaltera zarękawnik

w restauracji hałas ciągnie się latami

widać kelnerka znów zmianę swą przespała


od czegoś ten poranek w Lublinie trzeba zacząć

może tak samo krzyczeć stanąwszy na placu

podparłszy ścianę kamienicy – poczuć kamień

kupić anioła ze szkła za 30 złotych

i opowiedzieć mu swoje zgryzoty

tak samo ze związanymi rękami


na obrazie Matejki – szlachta jak w ulu pszczoły

przysięgają na Unii Lubelskiej umowy

żyć będą z wojny podatku i myta

ten ma oczy jak u sobola, jak u rysia tamten

od teraz będą już podzielni zawsze

książęta Czartoryscy i Rzeczpospolita


kiedy czytałem za moimi plecami

król i książęta po prostu sami się wojną stali

20 książęcych rodów, Wołynia, Podola ziemia

pograniczem Korony właśnie się stawali

i przeto w swych kieszeniach ziemię zatrzymali

i w siodłach koni i w jądrach nasienia


stoję przy oknie – na drugim hotelu piętrze

poznałem drzwi zamek wszystkie pokoje w apartamencie

kilka pobliskich ulic i kurz ziemi i błoto

i jak co rano szajka młodzieży się zbiera

kto im coś wrzuci w otchłań bejsbolówki teraz

może mój anioł za 30 złotych


i kiedy w pół do siódmej taksówkę zamówiłem

to książkę i zmęczenie swoje zostawiłem

Lublinowi i jego srokę i dawne granice

i opuszczoną młodzież co zbiera na piwo

i synagogi zrujnowane i jesziwy


Tłum. z języka ukraińskiego Bohdan Zadura



JOHNNY CASH


Джоні Кеш з вітрини пильно стежить

що Лос-Анджелес – це лох. Йому належить

перебрати струни для братви

– бритва полосне щоку навідліг –

пити тиждень на самотній віллі

запах лісу з запахом трави


Джоні Кеш – готівка – віскі в горлі

й туркотіння арканзанських горлиць

чорний светр під шию – срібло струн:

успіх – наркота – «Lincoln» і «Chevy»

ранішня блювота на пошевці

і вечірніх дзвонів синій струм


в місто ангелів євангелист й апостол

входячи кульгаво як апостроф

сам скоротить час: життя і смерть

значить він апокрифи духовні

у псалмах залишить – і наповнить

бджолами густого слова мед


все зійдеться не в словах – то в цифрі:

що проциндриш це життя на цитрі

що ніщо не зберігає форми

навіть музика – рука твоя – твій спів

все наполовину чи напів –

знимка у крамниці Каліфорнії


ну, Лос-Анджелес – ну, цегла – ну, стіна

хліб солоний і морська піна

плюс шаленство – баби – лімузин

плюс струна що вгризлась в пушку пальця

плюс кермо й коліно – тверднуть яйця

мінус в тім що тут немає зим


Джоні Кеш на голівудськім схилі

в кожній пісні сам тримає хвилі

і тримає гриф – і згин ґітари

Санта Моніку на Тихім океані

Хуаніти тіло на Хуані

в портсиґарі – цигарки й сиґари


музику як миш в церковній тиші

бідну – що й належиться цій миші

– в методистській пастві й лютеранській –

Джоні Кеш платить за все готівку

голос що заліг в магнітну плівку

чорний дрізд – зі шрамом – арканзаський



JOHNNY CASH


Johnny Cash z witryny patrzy - ściema

to Los Angeles. Dla kumpli mu trzeba

przebierać struny żeby nie wyjść z wprawy

- brzytwa z rozmachem policzek potnie -

pić przez tydzień w willi samotnej

zapach lasu z zapachem trawy

Johnny Cash ― gotówka ― whisky w gardle

i gruchanie afrykańskich synogarlic

czarny sweter pod szyją ― srebrne struny

sukces ― prochy ― “Lincoln” i “Shevy”

poranne rzygi na pościeli

wieczornych dzwonów błękitny strumień

do miasta aniołów ewangelista i apostoł

wchodzi utykając kulawy jak apostrof

sam skraca czas: życie i śmierć - duchowe

apokryfy w psalmach pozostawi

i napełni pszczołami

miód gęstego słowa

wszystko się zejdzie nie w słowach a w cyfrze

że przehulali to życie na cytrze

że nic nie zachowuje formy

nawet muzyka ― twój śpiew― twoja ręka

wszystko połowiczne albo w połowie pęka

zdjęcie w witrynie sklepu w Kalifornii

no Los Angeles no cegła ściana

chleb posolony i morska piana

plus to szaleństwo ― baby ― limuzyny

plus struna co wgryzła się w opuszek palca

plus kierownica i kolano ― twardnieją jajka

a minus to że tutaj nie ma zimy

Johnny Cash na hollywoodzkim zboczu

w każdej pieśni sam trzyma fale co się toczą

i gryf i talię gitary

Juanity ciało na Juanie

Santa Monicę na Spokojnym Oceanie

w papierośnicy fajki i cygara

muzykę jak mysz w kościelnej ciszy

biedną - bo taka należy się myszy

z metodystów i luteran łaski -

płaci gotówką za wszystko Johnny

głos w magnetycznej płycie uwięziony

czarny drozd ― z blizną – arkanzaski


Tłum. z języka ukraińskiego Bohdan Zadura

Z tomu Nitka (Pogranicze, 2011)



Vasyl Makhno

Wasyl Machno, ur. w 1964 r. w Czartkowie na Ukrainie.

Poeta, eseitsa, dramaturg i tłumacz (m.i. Zbigniewa Herberta, Vasco Popa i John Ashbery’ego). W Stanach Zjednoczonych od 2000 r.






 

Taras Szewczenko, tłum. Sydir Twerdochlib, Wiersze wybrane (Lwów 1913): https://pl.wikisource.org/wiki/Wiersze_wybrane_(Szewczenko)/ca%C5%82o%C5%9B%C4%87


Elektron PL:



Modern Poetry in Translation: https://modernpoetryintranslation.com/


Borys Khersonsky “The Distance Between the Artist Must Be Sanitary” (wywiad):



Ilya Kaminsky o języku ukraińskim, rosyjskim i „języku wojny”: fragment z książki Words for War: New Poems from Ukraine, pod red. Oksany Maksymchuk i Maxa Rosochinsky’ego


Voices from Ukraine – Words Together Worlds Apart:



Recent Posts

See All

Comments


bottom of page