top of page
Writer's pictureGrażyna Drabik

Ten przyjazny i wrogi świat (2)

Updated: Jul 10


Caetano Veloso. Zdj. Fernando Young



*

W wiosennym sezonie nadal huczą sobie ochoczo wiatry polityczne. Pisałam wcześniej o Appropriate, sztuce o rodzinie, która nie może unieść tragedii swojej rasistowskiej przeszłości. Dużo tam hałasu, przemówień i wzajemnych oskarżeń, a ostatnia scena sugeruje, że nie ma tu czego ratować. Niech więc siły natury przejmą opuszczony dwór plantacji w Arkansas i pochłoną wszystko: zasobną elegancję domostwa białych osadników, bibeloty przeszłości, pretensje godności, szkielety ukryte w szafie, cmentarz ciemnoskórych niewolników.

 

Na mniej apokaliptyczną nutę, ale z podobnym poczuciem bezsilności – choć w tym wypadku wobec dzisiejszej teraźniejszości – kończy się nowa sztuka Itamara Mosesa, The Ally. (Łączy je także, jakby w podskórnej symbiozie, osoba reżysera; obie wyreżyserowała Lily Neugebauer.)  Rzecz dzieje się na uczelni podobnej do Yale w New Haven, instytucji ze skomplikowaną historią przyjazno-agresywnych stosunków z miastem, które ją otacza. Akcja zaczyna się skromnie, od jednej konkretnej prośby i jednego gestu. W centrum uwagi jest profesor literatury i „twórczego pisania”, do którego zwraca się były student z prośbą o podpis petycji-protestu. Nazywa się Asaf Sternheim (Josh Radnor, skuteczny w niewdzięcznej, pasywnie cierpliwej roli) i jest liberalnym amerykańskim Żydem, światłym i wiernym w poglądach i od czasów młodości wierny ideałom społecznej równości. Jego były student, Baron, który w czasie zajęć kursu pisania wyróżnił się talentem, dyscypliną pracy i pozytywną postawą, jest Afro-Amerykaninem (Elijah Jones). Kuzyn Barona, Durante, także jest ciemnoskóry, a raczej był, ponieważ został zabity przez policję w czasie zatrzymania w związku z kradzieżą, z którą nie miał nic wspólnego. 

 

Asaf sympatyzuje z poczuciem krzywdy Barona i podpisuje protest przeciw brutalności policji. Sprawa oczywiście nie kończy się na obronie honoru Durante. Z konkretnej i jednostkowej staje się symboliczną, zataczając coraz szersze kręgi: przeciw systematycznemu rasizmowi w USA. Przeciw rasizmowi wszędzie, również temu gnębiącego Palestyńczyków. A więc przeciw niesprawiedliwości w skali światowej. Włącza się coraz więcej zaangażowanych i oburzonych na coraz wyższą nutę. Przychodzą do Asafa i wykładają swe racje młodociani przedstawiciele studenckiej organizacji palestyńsko- żydowskiej w obronie słowa, którzy zaprosili na spotkanie kontrowersyjnego historyka izraelskiego. Przedstawiciel religijnej grupy żydowskiej gorąco protestuje przeciw takim spotkaniom, bo mogłyby podważyć oficjalną wersję historii Izraela, a więc rozbudzać anty-semityzm.  Z kolei doświadczeni działacze w mieście żądają, by Asaf się zdeklarował przeciw nowym inwestycjom budowlanym uczelni, które odbywają się kosztem biedniejszych, a więc przede wszystkim ciemnoskórych mieszkańców w sąsiedztwie… Sytuację Asafa komplikuje fakt, że jego żona Gwen (Joy Osmanski) pracuje na odpowiedzialnym stanowisku w administracji uczelni i jest na froncie negocjacji z działaczami przeciwnymi terytorialnej ekspansji. Jako Amerykanka chińskiego pochodzenia też zna smak rasowych prześladowań.

 

Każdy ma swoje racje. I każdy wykłada je elokwentnie i z pasją. (Dzięki dobrej grze Elijaha Jonesa, Baron wymyka się z tego uogólnienia. Wstrzemięźliwy, wręcz niezgrabny w manipulacji słownej, zostawia ślad prawdziwie odczuwanej, osobistej straty i bólu.) Asaf może tylko ich wysłuchiwać i czuć się coraz bardziej osaczonym. Teoretycznie mówiąc, zamysł autora jest być może udany, wskazując jak beznadziejna jest sytuacja, gdzie widzi się tylko swoje własne prawdy i tylko dla nich żąda posłuchu. Rzecz w tym, że siedząc na widowni ma się ich wszystkich w końcu dość. Wykład za wykładem, i już nieważne, że każdy jest składny i płynny. Polityki bez miary. Teatru mało.


Madeline Weinstein (Rachel), Michael Khalid Karadsheh (Farid) i Elijah Jones (Baron)

Na pierwszy planie: Josh Radnor (Asaf) i Cherise Boothe (Nakia). Zdjęcia Joan Marcus


*

Inny problem podważa zamierzony efekt sztuki angielskiego pisarza J.T. Rogersa, Corruption.  Jest to opowieść o łamania praw prywatności oraz o korupcji wśród dziennikarzy, policji i polityków, czyli o skandalu, który wstrząsnął Anglią w 2011 r. Podobnie jak The Ally, dramat Rogersa jest pełen dobrej woli i słusznych racji. Przedstawia sprawę ambitnie: zespół 13 aktorów w ponad 50 rolach ma oddać w 85 scenach epiczny rozmiar problemu i powagę sytuacji. Reżyser Bartlett Sher próbuje nadać całości wyścigowy rytm i operowy rozmach.

 

Pod koniec XX wieku gazetowo-rozrywkowe interesy australijskiego businessmana Ruperta Murdocha rozwijają żagle także w Europie. Reporterzy jego populistycznej gazety News of the World specjalizują się w zdobywaniu nie tyle wiadomości, co plotek, a najchętniej smakowitych kąsków o ważnych osobistościach z życia politycznego i społecznego. Redaktorzy Andy Coulson, a później Rebekah Brooks (imponująco arogancka Saffron Behlmann), która szybko staje się pupilką Ruperta Murdocha, przymykają oczy na to, jak się zdobywa prywatne sekrety i pikantne szczegóły. Ambicją Brooks jest mieć coraz więcej czytelników, czyli coraz więcej ogłoszeń oraz wić sieć nieformalnych wpływów w wyższych sferach. Normą tego pseudo-dziennikarstwa stają się nielegalne podsłuchy prywatnych telefonów oraz szantażowanie policjantów i polityków. Sytuacja daje Brooks rodzaj niewidzialnej władzy nad przepływem informacji. James Murdoch, młodszy syn Ruperta, wyznaczony na kierownika News Corp, jest ledwie figurantem, słabo zorientowanym w niuansach tych gier.

 

Tom Watson (Toby Stephens), członek Parlamentu z Partii Pracy, sam będąc wielokrotnie celem ataków gazety Murdocha, poszukuje dowodów, by ujawnić te skandaliczne nadużycia. Trudno jednak je zdobyć. Trudno rozerwać rozległą pajęczynę złożoną z cienkich, lecz coraz gęstszych nici, podważyć wpływy Brooks i ferajny. Z pomocą dziennikarzy Nicka Davisa z The Guardian oraz Martina Hickmana z Independent, bardziej tradycyjnych w etyce dziennikarskiej, oraz Charlotte Harris, prawniczki przejętej losem paru niesprawiedliwie oszkalowanych przez News of the World, Watson stawia czoła przeciwnościom i doprowadza do przesłuchań w Parlamencie.

 

Sztuka prowadzi do tego kulminacyjnego momentu względnego tryumfu, odnosząc się do przypowieści o Dawidzie i Goliacie. Watson odgrywa tutaj rolę walecznego bohatera, który wbrew wszelkim przewidywaniom powali celnym strzałem potężnego Goliata. Nawet chciałoby się, by analogia zadziałała w tym wypadku. Problem w tym, że trudno jest tu dojrzeć znaczące zwycięstwo. Ślad po Rebekah Brooks, po jej malowniczym wzlocie na kierownicze wyżyny i dramatycznym upadku, wybladł i się rozmył. James Murdoch poszedł na boczne tory. Parę osób straciło wysokie pozycje. Gazeta News of the World została zamknięta. Lecz Goliat stoi spokojnie, potężny i wzbogacony w dobra. Cóż, 80+ scen, wielokrotne zmiany ról, operowe gesty są jak burza w szklance wody.

 

Imperium rodziny Murdoch ma się świetnie. Zawodnictwo o dziedzictwo wygrał starszy brat, Lachlan. W 2012 r., wkrótce po skandalu, Rupert Murdoch rozdzielił gazetowe i rozrywkowe interesy na dwie części: News Corp oraz 20th Century Fox. Część rozrywkowa imperium, 20th Century Fox, już przemianowana na 21st Century Fox, została zakupiona w 2019 przez The Walt Disney Company. Przyniosła rodzinie Murdoch zysk w wysokości ponad $71 bilionów. W 2023 r. Rupert Murdoch wycofał się z aktywnego kierownictwa, zachowując tytuł prezes-emeritus.


Przed przejściem na emeryturę w 2018 wyznaczył Lachlana na naczelne stanowisko w Fox Corp. A Fox Corp dzisiaj to: Fox News z 29 stacjami telewizyjnymi oraz telewizją kablową; usługi video z prenumeratą; nieźle prosperujące gazety w Australii i USA jak The New York Post; prestiżowe gazety świata businessu The Wall Street Journal, Barrons i MarketWatch; jeden z największych domów wydawniczych HarperCollins; interesy nieruchomościami REA Group i Move.  

 

Toby Stephens (Tom Watson) – z prawej, z John Behlmann i Eleanor Handley (Dziennikarze).

Zespół – Corruption.  Zdjęcia T. Charles Erikson.


*

O nowej inscenizacji musicalu The Who’s Tommy, im mniej powiem, tym lepiej. Wkraczam tutaj na niebezpieczne tereny lojalności i mocnych emocji. Wyczuwa się wyraźnie na sali teatralnej nostalgię i chęć podłączenia do ulubionej muzyki. Dawniejsi hippisi i zwichrowani, dziś siwowłosi lub łysi, chcą raz jeszcze przywołać wzruszenia sprzed pół-wieku, przeżywać pamięć rebelianckiego beatu rockowej muzyki z przełomu lat 1960/70. Jest też na sali sporo nastolatów. Myślę, że to głównie z powodu kalkulacji, by dotrzeć do nowego pokolenia, Des McAnuff, David Korins, Peter Nigrini, Amanda Zieve i Gareth Owen nadali bieżącej wersji charakter dziwnej gry komputerowej.

 

Najpierw była rock-opera skomponowana w 1969 r. przez gitarzystę Pete’a Townshenda, wyśpiewana przez Rogera Daltreya, wyczarowana przez perkusistę Keitha Moona, wykreowana na żywo - w Woodstock i na innych festiwalach - przez angielski zespół The Who. Sześć lat później zaistniał barokowy film w reżyserii Kena Russella, z niebywałą Tiną Turner jako Acid Queen. W 1993 musical Tommy przybył na Broadway w reżyserii Desa McAnuffa i osiadł tryumfalnie na dwa lata. Teraz powrócił, raz jeszcze w reżyserii McAnuffa, lecz z nową oprawą wizualną oraz z ogłuszającym nagłośnieniem.

 

Tommy niby nadal jest Tommy - najpierw szczęśliwy brzdąc, który nagle zostaje brutalnie naznaczony przez tragiczne wydarzenia w rodzinnym domu. Traci słuch i zdolność mowy, jak zaklęty trwa w „niemożności”: nie mówi, nie słyszy, nie ma kontaktu z zewnętrznym światem.  Okropny wujek, alkoholik i pedofil, jeszcze głębiej wpycha go w katatonię. Jako nastolatek, nadal głucho-niemy Tommy odkrywa, że ma nadzwyczajne wyczucie pulsów i rytmu, i staje się mistrzem gier na automatach. Kiedy wreszcie rozbije magiczne lustro złego zaklęcia, czy może lustro zapatrzenia w samego siebie i swoje nieszczęście, młody Tommy znajduje wolność w muzyce. Uwięzi go jednak sława i głodna potrzeba tych, którzy spełnienia szukają nie we własnym działaniu, lecz w osiągnięciach innych, w lustrze swego dla nich uwielbienia.

 

W nawale migocących projekcji video, w zimnej estetyce neonowej geometrii i ostrego oświetlenia, w natłoku przedmiotów i ludzi na scenie, wśród brzydkich mundurów, pod presją agresywnych układów choreograficznych, Tommy gubi swój ludzki wymiar. On sam i inni, źli i dobrzy, stają się jak marionetki – figurki w automatycznej grze. Najgorsze, że wszystko przytłacza waląca ciężko muzyka. To nie rockowy głośny beat serca, protest przeciw wojnie, bezdenna tęsknota za wolnością, niebezpieczne nawoływanie za miłosnym spełnieniem. To dudnienie grozy we wrogim świecie. Lepiej posłuchać oryginalnych nagrań The Who na żywo, lub przełomowego albumu z 1969, czy choćby jednej fantastycznej piosenki „Feel Me, See Me, Touch Me” ….


Bobby Conte (Cousin Kevin) & zespół.

Ali Louis Bourzgui (Tommy).


Zespół - The Who’s Tommy.  Zdjęcia Matthew Murphy & Evan Zimmerman.


*

Od publicystyki politycznej i huku znalazłam schronienie w muzyce Caetano Veloso. Brazylijski artysta przyjechał na tournée do Stanów przywożąc podarunek swojej ostatniej płyty. Meu Coco, solowy album wydany w 2021 r., po dekadzie bez nagrań, jest zdumiewająco zróżnicowany a jednocześnie bardzo spójny, autorski. Narodził się w trudnych warunkach, w okresie pandemii oraz niepokojów wynikających z autokratycznych zapędów prezydenta Bolsonaro jak i z zagrożeń przynoszonych przez innych „przywódców-pajaców”, jak ich określa w piosence „Não Vou Deixar” – Nie pozwolę.

 

Jest to pierwszy album nagrany w studio w domu artysty, początkowo tylko we współpracy z Lucas, młodym specem od muzyki elektronicznej. Na album składają się, także po raz pierwszy, po pół wieku najróżniejszego rodzaju kolaboracji i głosu szczodrze użyczanego utworom innych artystów, same piosenki Caetano, kompozytora muzyki i autora słów. Jest to czysta poezja – rytmu, wyobraźni i liryki. I jak dobra poezja, rzecz niełatwa, zyskująca z każdym następnym, uważnym słuchaniem.

 

Łagodna ballada „Cyklamen z Libanu”, elegia dla niezwykłego koloru kwiatu i niezwykłego imienia kobiety, znajduje kontrapunkt w ostrych rymach „Anjos Tronchos”, które przekłuwają baloniki miliarderów z Doliny Krzemowej, samozwańczych niby-zbawców świata. Tytuł pełnej czułości piosenki „GilGal” przywołuje Gilberto Gil i Gal Costa, śpiewaków żeglujących na wielkiej fali tzw. „muzyki popularnej brazylijskiej” (MPB) lat 1960 i 70-tych. Ale umieszcza ich w szerszym kontekście. Przypomina, że oni, tak jak Jorge Bem oraz on sam, Caetano, istnieją dzięki wcześniejszym muzykom, artystom najwyższej twórczej klasy, często samoukom pochodzącym z najbiedniejszych slamsów. Z muzyki Pixinguinha wywodzi się Jorge Bem, powtarza refren piosenki, w ukłonie przed kunsztem murzyńskiego mistrza saksofonu i fletu.

 

Na koncercie w BAM zebrali się entuzjaści kompozytora-śpiewaka-poety. Atmosfera od początku była wyjątkowa – przyjazna i zdumiewająco intymna pomimo przepastnej wielkości sali. Wiedzieliśmy, że bierzemy udział w specjalnym wydarzeniu. Caetano przywiózł z sobą wyśmienity zespół młodych muzyków, z różnych stron Brazylii. Każdemu oferował kilka słów specjalnego uznania i użyczył momentu glorii w świetle reflektorów. Ale to on, doświadczony zawodowiec, pozostał przez dwie bite godziny w centrum uwagi. Był mistrzem ceremonii, niezawodnym przewodnikiem po różnych rytmach piosenek, gawędziarzem i czarodziejem.

 

Może jego oddech jest teraz krótszy. Może dźwięk głosu mniej nośny. Não importa. Ważne, że śpiewa. Pisze. Przypomina. Wyśpiewuje różnorodność Brazylii, wychwala jej wielokolorową kundlowatość i radosną żywotność. Na jesieni planuje cykl koncertów z młodszą siostrą Marią Bethânia – do Porto Alegre, na południowym krańcu; Belo Horizonte w melancholijnym stanie Minas Gerais; do Brazylii, stolicy w samym środku ogromnego kraju; Salwadoru na północy, w rodzinnej Bahia. Z młodszą siostrą! On - 81, ona – 78 lat.


Dobrej drogi, Caetano i Maria. Axé. Axé.


“Sem Samba Não Da”


 

Itamar Moses, The Ally. Reżyseria: Lila Neugebauer; scenografia: Lael Jellinek; kostiumy: Sarita Fellows; oświetlenie: Reza Behjat; inżynieria dźwięku: Bray Poor. Występują: Cherise Boothe (Nakia), Elijah Jones (Baron), Michael Khalid Karadsheh (Farid), Joy Osmanski (Gwen), Josh Radnor (Asaf), Ben Rosenfield (Reuven), Madeline Weinstein (Rachel). Premiera 27 lutego, przedstawienia do 7 kwietnia, Anspacher at The Public Theater, 425 Lafayette St. at Astor Place, East Village.

 

J.T. Rogers, Corruption, na podstawie książki Toma Watsona i Martina Hickmana, Dial M for Murdoch: News Corporation and the Corruption of Britain. Reżyseria: Bartlett Sher; scenografia: Michael Yeargan; kostiumy: Jennifer Moeller; oświetlenie: Donald Holder; inżynieria dźwięku: Justin Ellington; video projekcje: 59 Productions. Występują: Dylan Baker (Tom Crone/ Glen Mulcaire), Saffron Burrows (Rebekah Brooks), Anthony Cochrane (Gordon Brown/ Alan Rushbridger i in.), Seth Numrich (James Murdoch/ Lucian Andy Coulson i in.) Toby Stephens (Tom Watson) et al.  Premiera 11 marca, przedstawienia do 14 kwietnia, The Mitzi E. Newhouse Theater at Lincoln Center, 66th St. & Broadway, Midtown Manhattan.

 

The Who’s Tommy, muzyka & słowa piosenek: Pete Townshend, libretto: Pete Townshend & Des McAnuff.  Reżyseria: DesMcAnuff; scenografia: David Korins; kostiumy: Sarafina Bush; projekcje video: Peter Nigrini; oświetlenie: Amanda Zieve; inżynieria dźwięku: Gareth Owen; choreografia: Lorin Latarro.  Występują: John Ambrosino (Uncle Ernie), Ali Louis Bourzgui (Tommy), Bobby Conte (Cousin Kevin), Adam Jacobs (Captain Walker), Alison Luff (Mrs. Walker), Christina Sajous (Acid Queen) et al. Premiera 28 marca, przedstawienia do 24 listopada, Nederlander Theatre,  208 W. 41 St., przy Times Square.


See Me, Feel Me – The Who w Woodstock, 1969: https://youtu.be/9TAp_p4oSV4?feature=shared

albo w dłuższej wersji, na Isle of Wight: https://youtu.be/RC_MS-tG5vw?feature=shared

Album Tommy The Who (remastered): https://youtu.be/Jwk_SJD2kts?feature=shared

 

Caetano Veloso, Meu Coco – koncert 3 i 4 kwietnia w Brooklyn Academy of Music, NYC; 6 kwietnia – Newark, N. J.; 9 kwietnia - North Bethesda, Maryland;  11 kwietnia – McCarter Theatre Center, Princeton; 13 kwietnia – Orpheum Theatre, Boston.


Kilka piosenek z płyty Meu Coco (2021):

 

Pixinguinha, Ingênuo: https://youtu.be/xb7YzzkENcY?feature=shared                              

Jorge Bem: MPB Especial (1972): https://youtu.be/bcj_FRQdbAE?feature=shared

Maria Bethânia: Reconvexo (ao vivo): https://youtu.be/YPO1iaetL2I?feature=shared


@jpsofranz

Recent Posts

See All

Comments


bottom of page