top of page
Writer's pictureGrażyna Drabik

Ten przyjazny i wrogi świat (1)

Updated: Jul 10


Katie Broad, David Patrick Kelly & Victoria Pedretti, An Enemy of the People



Zdarza się niekiedy w teatrze, że wszystko splata się i płynie jakby naturalną falą, narasta i wznosi, tryumfując w momencie perfekcyjnego porozumienia autor-aktor-widz. Jest to magiczny moment, niewymierzalny i zachwycający. Dla twórców wymarzony, wart wszelkich trudów. Dla widza jak dar, który wynagradza inne, mniej udane wieczory, rozczarowania sztampą czy łzawym sentymentem.

 

 Nowa inscenizacja sztuki Ibsena An Enemy of the People przygotowana przez Amy Herzog i Sama Golda, partnerów w zawodowym i prywatnym życiu, zdobywa naszą uwagę od początku i wciąga w spiralę akcji. Adaptując tekst z 1882 r. Herzog niewielkimi skrótami oraz przesunięciem tonu z dziewiętnastowiecznego formalizmu ku bardziej potocznej dzisiejszej dykcji podkreśliła wymowną aktualność problematyki. Z kolei Gold w wyjątkowo udany sposób zatarł granice między teatralną a naszą rzeczywistością i nadał tempo, które perfekcyjnie balansuje między rutyną dnia codziennego (wieczorny posiłek, rozmowa o błahych sprawach, jakieś małe plany na jutro) a przeczuciem narastającego kryzysu.

 

Wchodząc na salę jednocześnie jakby włączamy się w życie bohaterów. Przyświadczamy z bliska ich rozmowom. Nie ma kurtyny. Nie ma oddzielnej sceny. Jest coś w rodzaju barki pośrodku sali. Siedzenia ułożone kołem wokół tej przestrzeni zmniejszają dystans między nami (tu i teraz) i postaciami przywołanymi przez aktorów (z tam i kiedyś). Wszystko tonie w półmroku, w migotliwym świetle świec i przyćmionych świateł. Nie wiadomo dokładnie, w którym momencie rozpoczyna się przedstawienie. Ktoś śpiewa melancholijnie, brzdąkając na skrzypkach i chodząc między nami. Ktoś drzemie na krześle, z robótką na kolanach. Ktoś z czujną uwagą zapala naftową lampę. Świetlny krąg powiększa się nieco…

 

Znajdujemy się w domu doktora Thomasa Stockmanna, w miasteczku na północny Norwegii. Jest tu trochę zasobnego patrycjatu, ale większość mieszkańców żyje skromnie, nieopodal granicy biedy. Dopiero niedawno błysnęła możliwość lepszego życia, nadzieja skupiona wokół rozwijającego się uzdrowiska „zdrowych wód”. Dr. Stockmann też ledwo wylazł z nieszczęścia, w żałobie po utracie ukochanej żony. Powrócił z ciężkiej pracy gdzieś na jeszcze dalszej i biedniejszej prowincji do względnej wygody życia w mieście. Może liczyć na wsparcie swej córki Petry, młodziutkiej nauczycielki (pełna wdzięku i spokojnej siły Victoria Pedretti). Ale zmaga się z nadmiarem obowiązków – wobec pacjentów; Eilifa, synka jeszcze w podstawowej szkole; także wobec nauki, bo z pasją śledzi nowości na polu badań bakteriologicznych i ekologii środowiska.

 

Nieszczęściem będzie, że to co odkryje jako naukowiec – patogeny w podskórnej wodzie - zagrozi obietnicy małego dobrobytu, którego wszyscy teraz oczekują. Skażenie środowiska, wynikające z nadużywania chemii w lokalnych garbarniach oraz z powodu niewystarczających zabezpieczeń przy budowie systemu kanalizacyjnego, niesie z sobą grozę przemiany uzdrowiskowych wód w śmiercionośną truciznę.

 

Bogaci, wiadomo, wyjdą z zagrożenia obronną ręką, najwyżej stracą trochę zysków. Ale klasa średnia i drobnomieszczaństwo, właściciele pensjonatów, restauracji, sklepów i sklepików, oraz liberalna warstwa bardziej światłych dziennikarzy, nauczycieli i innych „ludzi postępu”, walczy o utrzymanie się na powierzchni chwiejnej materialnie egzystencji. Ich reakcje zdominuje odruch obrony wąsko określonych własnych interesów oraz strach – przed podwyżką podatków, utratą pracy, ponownym stoczeniem się w biedę. Łatwiej więc przymknąć oczy na niewygodną prawdę. Wykorzystać dziś to, co jutro może zniknąć. Łatwiej podważać niewygodne prognozy niż skonfrontować się z trudną sytuacją. A najłatwiej oskarżyć tego, co przynosi złe wiadomości.

 

Victoria Pedretti (Petra)

Caleb Eberhardt (Hovstad) & Victoria Pedretti (Petra)


Wszyscy więc odwrócą się od dobrego doktora. Nie tylko jego polityczni przeciwnicy. Także jego brat, burmistrz miasteczka, Peter Stockmann (Michael Imperioli z gustem oddaje jego napuszoną powagę urzędu). Wczorajsi sojusznicy: ci ostrożni, jak Aslaksen, pragmatyczny właściciel drukarni (z jakim smakiem Thomas Jay Ryan chowa się za tarczą deklaracji: „Jestem fanatykiem umiarkowania”), oraz ci entuzjastyczni, jak pełen płomiennych słów dziennikarz Hovstad (Caleb Eberhardt) i jego sprytny asystent, karłowaty Billing (Matther August Jeffers). Jako wydawcy niezależnej gazety byli zainteresowani denuncjacją działań elit, póki nie poczuli, że im się jednak bardziej opłaca stać po stronie uprzywilejowanych niż tych słabszych, może i wartych uwagi, lecz bez żadnej władzy czy wpływów.

 

Dr. Stockmann, ciekawie zagrany przez Jeremy Stronga, nie jest tu ani żelaznej woli archaniołem Prawdy, ani idealistycznym obrońcą biednych. Jest po prostu zapracowanym lekarzem, którego szacunek dla wiedzy i zwykła uczciwość zobowiązują do prób ostrzeżenia współobywateli przed zagrożeniem. Można mu ewentualnie zarzucić pewną naiwność czy zbytnią chęć wiary w rozsądek przeciętnego człowieka. Na rozsądek nie ma co liczyć, gdy byt wydaje ci się zagrożony i nie widzisz wyjścia z kryzysu.

 

Tak się dzieje nie tylko w dziewiętnastowiecznej Norwegii.  W postaci Tomasza Stockmana widać Dr. Anthony Fauci, jak się stara z uporem trzymać czysto naukowych argumentów, zagubiony wobec politycznych racji i rozgrywek.  A w norweskim miasteczku łatwo dojrzeć kłopoty zbiedniałego miasta na północy stanu Nowy Jork, po upadku przemysłu tekstylnego, czy w Maine, po zamknięciu tartaków. Mogłoby to być także miasto w kryzysie bezrobocia na Południu Stanów, którego mieszkańcy parę lat temu masowo zagłosowali za pozwoleniem dla nowego kasynowego konglomeratu, pomimo ostrzeżeń, że kasyno nigdzie na długą metę nie poprawia lokalnej sytuacji ekonomicznej, wręcz przeciwnie – zwiększa nierówności i problemy społeczne.

 

Zło nie jawi się tutaj jako malownicza postać diabła z kopytami i rogami. Przychodzi ubrane w ładne słowa, w eleganckim kapeluszu. Na wszystko znajdą się właściwe argumenty. Wszystko można, gdy się chce, zracjonalizować. Zło nie musi wejść z hukiem, otwarcie destrukcyjne. Może przyjść na kocich łapach, po cichutku. I mogą je sprowadzić ci sami, co wczoraj jedli przy twoim stole. Flirtowali z twoją córka. Bawili się z twoim synkiem. Dziś ktoś go może pobić w szkole, bo ma nie taki jak trzeba kolor skóry czy oczu. Bo ma nie te, jedynie słuszne poglądy. Bo jest słabszy i tata nie może zapewnić mu ochrony.

 

A więc, gdzie ten wspaniały, magiczny moment? Przyszedł dość niespodziewanie, już po spektakularnej scenie publicznej debaty i upokorzenia. Po uprzątnięciu rozpryśniętego szkła z okien wybitych kamieniami gawiedzi. W zaciszu domowym, doktór rozważa teraz decyzję wyjazdu z miasteczka. Przynagla córkę do pakowania rzeczy. Uzgadnia z kapitanem Horsterem ewentualną datę podróży. Nie oczekiwał nagród czy pochwał za swoją pracę. Ale spodziewał się szacunku dla wiedzy i gotowości zawieszenia prywatnych racji w imię publicznego dobra. Z goryczą wspomina wieczór upokorzeń. Oskarża mieszkańców o hipokryzję, tchórzostwo i bezmyślność chowania głowy w piasek. Pociesza Petrę i siebie: „W Ameryce przynajmniej nie będziemy się musieli o to martwić…”  I oto wszyscy razem, zgodni wobec tego totalnego nieporozumienia, wybuchamy głośnym śmiechem.

 

W Ameryce! Jest w tym śmiechu rozpoznanie sprzedajności dzisiejszych zawodowych polityków. Gładkiej gadki „mądrych głów” w mediach.  Rozpanoszenia struktur korporacyjnych, korupcji, „fałszywych wiadomości” itd.  Ale jest także rozpoznanie nas samych, podobnych w słabościach i podobnych w mrzonkach. To nie śmiech z doktora i jego córki, lecz deklaracja sympatii po ich stronie, pomimo porażki.

 

Przedstawienie kończy się pozytywną nutą. Przyświadczyliśmy przegranej bitwie, ale nie rezygnacji z działania. Petra straciła pracę nauczycielki, lecz widzi nowe dla siebie zadania. Dr. Stockmann decyduje się pozostać na miejscu i robić dalej swoje. Znajduje słowa, by dodać otuchy sobie i córce: „Za dziesięć, pięćdziesiąt lat, będzie się liczyć to, że walczyliśmy o słuszną sprawę… Mnie już nie będzie, i może ciebie już nie będzie. Może Eilif to zobaczy. Musimy wierzyć, że woda będzie czysta i bezpieczna, i że prawda będzie doceniona. Musimy w to wierzyć…”

 

Nie są całkiem sami. Kapitan Horster oferuje im swój dom jako schronienie. My nagradzamy długimi oklaskami.


Jeremy Strong (Dr. Stockmann)

Victoria Pedretti, Caleb Eberhardt & Jeremy Strong. Zdjęcia Emilio Madrid



*


Grant Gustin (Jacob Jankowski) & zespół

Zespół - Water for Elephants


Rozpoczął się maraton wiosennego sezonu: bogaty i pracowity wysyp ponad 30 premier w ciągu kilku tygodni, przedstawień przeróżnej wagi, na małych i wielkich scenach. Tuż za rogiem są premiery musicalu o polskiej artystce Tamarze Łempickiej i adaptacji powieści Scotta Fitzgeralda The Great Gatsby; Wujaszek Wania w Lincoln Center; nowa sztuka Suzan-Lori Parks, Sally and Tom w the Public Theater; musical o sufrażystkach, The Suffs; dramat rock-&-rollowy Stereophonic…

 

Na razie, obok odświeżonej klasyki Ibsena, ładnie zaznaczył swoją obecność musical Water for Elephants, adaptacja powieści kanadyjskiej pisarki Sary Gruen. Chwyt dramatyczny jest tu prosty: stary weterynarz, kiedyś opiekun zwierząt cyrkowych i w ZOO, wymyka się spod kurateli pielęgniarek na wizytę do wędrownego cyrku, który rozbił namiot nieopodal domu starców, gdzie obecnie przyszło mu wegetować.

 

Zapach słomy; sprawne składania namiotu po przedstawieniu, które obserwuje z uznaniem; kilka słów wymienionych z młodymi pracownikami; ich zainteresowanie jego wzmianką o popularnym kiedyś cyrku braci Benzini – otwierają nurt wspomnień. Przywołują dawne lata, gdy Mr. Jankowski, wtedy ledwo dwudziesto-paro latek, dowiaduje się, że jego matka i ojciec zginęli w wypadku samochodowym. Czując, że stracił wszystko, co mu cenne, porzuca studia weterynaryjne na Cornell University. Wskakuje do pociągu, by ruszyć w nieznane.

 

Pociąg, okazuje się, wiezie cyrkowych artystów. Wśród tej braci, przyjaznej a jednocześnie niebezpiecznej, znajdzie się dla młodego Jakuba miejsce na najniższym szczeblu cyrkowej hierarchii: niech pomaga przy obsłudze zwierząt. Niełatwa to praca, bo trzeba nosić tony wody. Lawirować wśród kpin z nowicjusza, wirów mini-agresji i mocnych emocji oraz wiecznych niepewności dochodów, szczególnie groźnych w czasie depresji lat 1930-tych.

 

Musical wyróżnia się kilkoma przymiotami: atrakcyjną obsadą w czołowych rolach. Podbija serce dobrym głosem, zgrabnym ruchem i ciepłym uśmiechem Grant Gustin jako Jakub Jankowski i Isabelle McCalla w roli pięknej Marleny, akrobatki oraz trenerki koni i słonicy Rosie. Straszy gwałtowny temperament Augusta, mistrza ceremonii (Paul Alexander Nolan).  Świetny jest także szeroki krąg wykonawców ról drugorzędnych, bogato zróżnicowanych: od karłowatego klowna Waltera (Joe de Paul), z jego wiernym psim towarzyszem Queenie, do super-wysokiej Barbary (Sara Gettelringer), pełnej ironicznej energii; od ponurego osiłka Wade’a (Wade McCollum) oraz ociężałego od alkoholowej choroby Camela (Stan Brown) do ulotnego jak westchnienie akrobaty (Antoine Boissereau), który z pomocą tylko białej szarfy i melodii piosenki „Easy” wyczarowuje taniec zranionego konia, Silver Star.  

 

Ciekawy jest efekt choreografii Shany Carroll, która przemienia akrobacyjne popisy w pełen inwencji układ taneczny wykonywany przez nadzwyczaj sprawny zespół w zdumiewającym tempie. Udana jest też scenografia Takeshi Kata i symboliczne wykorzystanie lalek (Ray Wetmore & Jr Goodman, Camille Labarre), raz niewielkich, raz wielgachnych – błyskawicznie zmieniając naszą perspektywę; sugerując a to podróż w wagonie pociągu, a to pracowite rozstawianie cyrkowego namiotu; przywołując obecność terierka lub wejście wielkiego słonia.

 

Dla tych z nas, którzy znamy polski dodatkową atrakcją jest tu użycie tego języka do budowy sympatycznej postaci Jakuba oraz piosenki „Zostań”. W pewnym momencie okazuje się, że Rosie, która wydawała się doskonale obojętna na wszelkie wysiłki trenera, ochoczo reaguje na rozkazy po polsku: Zostań! – Idź tam! – Idź do słupka!  – Wróć! Słyszymy pochwały: Dobra dziewczynka! I miłe zachęty: Witaj, Rosie!

 

Jakub staje się kluczową postacią. Rosie gwiazdą nowego programu Cyrku Benzini. Potężny chór wyśpiewuje całkiem zgrabnie wymawiając polskie słowa: „Zostań, zostań, zostań i posłuchaj…/Zwolnij, zwolnij i powąchaj róóóże…” Dźwięcznie brzmiące kadencje wznoszą się wysoko pod cyrkowy tarpan, wypełniają kilkusetosobową broadwayowską salę.



Paul Alexander Nolan (August), Isabelle McCalla (Marlena) & Grant Gustin (Jacob Jankowski)

Isabelle McCalla (na trapezie) i Grant Gustin


Zespół - w układzie tanecznym Shany Crroll. Zdjęcia Matthew Murphy



*

Niestety musical The Notebook dostarcza dobitnego przykładu, że nawet miodowa słodycz może się stać trującą, gdy dawkowana beczkami i napompowana dosłownością. Pewnego lata, dwoje nastolatków spotkało się w sielskim krajobrazie łąk i pól, i zakochało. Chce się wierzyć w to ich pierwsze zakochanie i życzyć im dobrze, bo młody Noah (John Cardoza) i Allie (Jordan Tyson) są atrakcyjni, ładnie śpiewają i ładnie kręcą się po scenie.

 

Ale cóż, trzeba wysłuchać jeszcze raz i jeszcze, że chodzi o większe sprawy! To skrzyżowanie gwiezdnych orbit, rzecz nieodwołalna i silna jak nurt wody! Płynie więc malowniczo rzeczka przez scenę. A to Noah się w niej zanurzy, a to Allie przejrzy w tafli wody. Zmoczy ich ulewa. Piosenka za piosenką – wszystkie podobne w prostocie sentymentu, melodii i rytmu – starają się przekonać o ich niepodważalnym uczuciu.

 

To znaczy podważą te deklaracje rodzice Allie, przeciwni związkowi, bo ona z miasta, a on jest ze wsi. Na Allie czekają studia, a Noah ma nieukończoną szkołę i skromny zawód stolarza. Zagrozi im wojna, na którą Noah musi się zgłosić. Zagrożą intrygi mamy… Ale to tylko przejściowe przeciwności. Noah i Allie odnajdą drogę do siebie i potwierdzą zapewnienia o wzajemnym oddaniu – w młodym, średnim i starczym wieku. Na każdym etapie życiowej drogi zaprezentują się w innym układzie kolorów.

 

Najpierw to związek złoto-skórego młodziana i lekko-brązowej dziewczyny o szerokim uśmiechu. W średnim wieku, blondyn przeobraża się w nieco melancholijnego latynosa (Ryan Vasquez), a latynowska krągła brunetka w super szczupłą i super intensywną Murzynkę (Joy Woods), z preferencją do kręcenia się jak fryga. W ułomnej starości Allie jest dystyngowaną Białą Damą, niestety zagubioną w mgłach pamięci rozmytej przez chorobę (Maryann Plunkett), a Noah ciemnoskórym gentlemanem, modelem świętej cierpliwości i ufności w możliwość odzyskania pamięci (Dorian Harewood).

 

Tak to delikatna opowiastka o zakochanych ma się stać Uniwersalną Opowieścią o Zwycięstwie Miłości nad Wszelką Przeciwnością, w wieloetniczno-rasowym wydaniu. I bilety na bajeczkę sprzedają się jak ciepłe bułeczki wśród wygłodzonych. Ech.


John Cardoza (Younger Noah) & Jordan Tyson (Younger Allie), Ryan Vasquez (Middle Noah) & Joy Woods (Middle Allie)

Zespół The Notebook


Maryann Plunkett (Older Allie) & Dorian Harewood (Older Noah). Zdjęcia Julieta Cervantes



 

Henrik Ibsen, An Enemy of the People, w nowej adaptacji przygotowanej przez Amy Herzog. Reżyseria: Sam Gold; scenografia: dots; kostiumy: David Zinn; oświetlenie: Isabella Byrd; inżynieria dźwięku: Mikaal Sulaiman. Z udziałem: Katie Broad (Randine), Caleb Eberhardt (Hovstad), Michael Imperioli (Peter Stockmann), Matthew August Jeffers (Billing), David Patrick Kelly (Morten Kill), Victoria Pedretti (Petra Stockmann), Thomas Jay Ryan (Aslaksen), Jeremy Strong (Dr. Thomas Stockmann), Alan Trong (Captain Horster) et al. Premiera 18 marca, przedstawienia do 16 czerwca, Circle in the Square, 235 W 50th St., przy Times Square.

 

Water for Elephants, libretto: Rick Elice, muzyka i słowa piosenek: Pigpen Theatre Co., na podstawie powieści Sary Gruen. Reżyseria: Jessica Stone; scenografia: Takeshi Kata; kostiumy: David Israel Raeynoso; oświetlenie: Bradley King; inżynieria dźwięku: Walter Tarbach; projekcje video: David Bengali; aranżacja i kierownictwo muzyczne: Mary-Mitchell Campbell & Benedict Braxton-Smith; partie cyrkowe: Shana Carroll; choreografia: Jesse Robb & Shana Carroll. Z udziałem: Stan Brown (Camel), Joe De Paul (Walter), Gregg Edelman (Mr. Jankowski), Sara Gettelfinger (Barbara), Grant Gustin (Jacob Jankowski), Isabelle McCalla (Marlene/ June), Wade McCollum (Wade), Paul Alexander Nolan (August/ Charlie), et al. Premiera 21 marca, przedstawienia do 8 września, Imperial Theatre, 249 W. 45th St., przy Times Square.

 

The Notebook, muzyka i słowa piosenek: Ingrid Michaelson, libretto: Bekah Brunstetter, na podstawie powieści Nicholasa Sparksa. Reżyseria: Michael Greif & Schele Williams; scenografia: David Zinn & Brett J. Banakis; kostiumy: Lucy MacKinnon; oświetlenie: Ben Stanton; inżynieria dźwięku: Nevin Steinberg; choreografia: Katie Spelman; aranżacja i kierownictwo muzyczne: Carmel Dean. Występują: John Cardoza (Younger Noah), Dorian Harewood (Older Noah), Maryann Plunkett (Older Allie), Jordan Tyson (Younger Allie), Ryan Vasquez (Middle Noah), Joy Woods (Middle Allie) et al. Premiera 14 marca, przedstawienia do 24 listopada, Gerald Schoenfeld Theatre, 236 W. 45 St., przy Times Square.

138 views2 comments

Recent Posts

See All

2 Comments


gfdrabik
Apr 11

Jeśli pójdziesz, ciekawa jestem, jak ci się będzie

podobac



Edited
Like

edzurak
edzurak
Apr 10

Dzięki za relację i remomendacje


Like
bottom of page