„Świt” to jeden z najokrutniejszych opisów miasta. Miasta oglądanego z góry, z dystansu, kiedy nie widać twarzy, ani uśmiechu ani gniewu ani łez. Tylko smętne bezimienne tłumy. Bogacze i pracujące masy równie sobie bezduszne. I już nawet nie wiadomo co gorsze: bezwzględność bogactwa, dzikie wypaczenie robienia pieniędzy, robienia pieniędzy, czy bezwzględność biedy, która przytłacza i zgina ci kark, by harać w znoju i zapamiętaniu. Miasto, które zapomniało o niebie. I o którym niebo zapomniało.
García Lorca dotarł do Nowego Jorku w czerwcu 1929 r. Młody, pięknie czarnooki, z wielkim wdziękiem i darem konwersacji. W Madrycie i rodzinnej Granadzie był już sławny. Współpracował z kompozytorem Manuelem de Falla i gitarzystą Andrésem Segovia. Jego tomik Cygańskie ballady wydany w 1927 r. stał się najbardziej popularną książką w hiszpańskim języku. Filozof Ortega y Gasset drukował jego wiersze w prestiżowej Revista de Occidente. Gościł go u siebie w Cadaqués Salvador Dali. Zapraszał go także do Pino Montano, nieopodal Sewilli, mistrz-toreador Ignacio Sánchez Mejias i jego towarzyszka, pieśniarka la Argentinita. Madryt właśnie rozkwitł wielkim odrodzeniem sztuki i poezji, a Lorca stał się sercem i pieśnią tego centrum różnokolorowego słowa, obrazu i muzyki.
Nie wiadomo dokładnie, czego Lorca szukał, kiedy wyruszał w swoją pierwszą zagraniczną podróż. Wiadomo, że niedawno przeżył bolesny kryzys złamanego serca, a więc cierpiał. Wiadomo też, że niewygodnie mu było ze sławą. Nie chciał być zaszufladkowany, ujęty w malownicze ramy „folkloru”. Fundusze na podróż zapewnił mu ojciec, don Federico García Rodríguez, właściciel folwarków w Andaluzji, zadowolony, że najstarszy syn zdobył wreszcie tytuł magistra praw, i dumny z jego artystycznych osiągnięć.
Lorca zamieszkał na górnym piętrze akademika John Jay na kampusie Columbia University. Zapisał się na letnią sesję kursu angielskiego dla cudzoziemców. Nie znał ani słowa po angielsku, i do końca pobytu nie oswoił się z tym obcym mu językiem. Na kursie wytrwał tydzień. Porzucił studia, zamknął się w sobie i w wąskim kręgu hiszpańskich towarzyszy. Pisał.
Wyobrażam go sobie jak idzie wzdłuż Broadwayu, przemierza Riverside Park, schodzi nad rzekę Hudson… Bo chodził nieustannie i przewędrował miasto od brzegu do brzegu, jak prawdziwy flâneur. Odwiedzał Coney Island i muzea. Znał bezdomnych na Bowery. Znał kluby i spelunki Harlemu. Chrysler Building. Cmentarz żydowski. Opuszczony kościół. Wall Street. Ach, Wall Street! Twierdził, że był tam 24 października 1929 r. Widział ludzi skaczących w przepaść po krachu giełdy.
Wszędzie czuł beznadzieję. Wszędzie widział brzydotę: „wymiotujące masy”. „Szczające masy”. „Ślepy pejzaż”. Ślepe tłumy. Bezsenne tłumy, a więc ludzie bez marzeń. Miasto – Nowy Jork – stało się dla niego symbolem dehumanizacji. Miejscem, gdzie rządzą prymitywne pasje, a człowiek zatracił siebie w Wielkiej Nicości. W wierszach trudnych i, paradoksalnie, zwycięskich w swej anty-poetyckości starał się oddać całe okrucieństwo braku ducha.
LA AURORA
La aurora de Nueva York tiene
cuatro columnas de cieno
y un huracán de negras palomas
que chapotean las aguas podridas.
La aurora de Nueva York gime
por las inmensas escaleras
buscando entre las aristas
nardos de angustia dibujada.
La aurora llega y nadie la recibe en su boca
porque allí no hay mañana ni esperanza posible.
A veces las monedas em enjambres furiosos
taladran y devoran abandonados niños.
Los primeros que salen comprenden con sus huesos
que no habrá paraíso ni amores deshojados;
saben que van al cieno de números y leyes,
a los juegos sin arte, a sudores sin fruto.
La luz es sepultada por cadenas y ruidos
en impúdico reto de ciencia sin raíces.
Por los barrios hay gentes que vacila insomnes
como recién salidas de un naufragio de sangre.
DAWN
Dawn in New York bears
four pillars of slime and a storm of black pigeons that dabble dead water.
Dawn in New York grieves on the towering stairs seeking on ledges pangs traced upon nard.
Dawn comes, there is no mouths to receive it, for here neither morning nor promise is possible.
Only now and again a furious rabble of coins that enter and ravage the dispossessed childhoods.
The first on the streets know the truth in their bones: for these, neither Eden, nor passions unleafing; they go to the slough of the ciphers and strictures,
to the games without genius and the sweat without profit.
Light is buried in chains and alarums in the menace of science, rootless and impudent.
And staggering there in the suburbs, the insomniacs,
as though lately escaped from a bloody disaster.
Translated by Ben Belitt
ŚWIT
Świt w Nowym Jorku to
cztery kolumny mułu
i nawałnica czarnych gołębi
które mącą śmierdzącą wodę.
Świt w Nowym Jorku jęczy
na ogromnych schodach
poszukując wśród gzymsów
tuberoz w zarysach udręki.
Świt przybywa i nikt go nie przyjmuje w swoje usta
bo niemożliwe jest tu jutro i niemożliwa nadzieja.
Od czasu do czasu miedziaki w rozwścieczonym roju
dręczą i pożerają porzucone dzieci.
Ci, co wstają najwcześniej czują w swoich kościach
że nie będzie raju ani amorów bez listka;
wiedzą, że grzęzną w mule liczb i rozporządzeń,
bezsensownych gier i daremnych wysiłków.
Światło tu pogrzebane pod łańcuchami i jazgotem
bezwstydnych deklaracji wykorzenionej nauki.
Po dzielnicach miasta krążą chwiejnym krokiem bezsenni ludzie
jak rozbitkowie, którzy dopiero co uszli z krwawego wraku.
Przekł. Grażyna F. Drabik
PASAJE CON DOS TUMBAS Y UN PERRO ASIRIO
Amigo,
levántate para que oigas aullar
al perro asirio.
Las tres ninfas del cáncer han estado bailando,
hijo mío.
Trajeron unas montañas de lacre rojo
y unas sábanas duras donde estaba el cáncer dormido.
El caballo tenía un ojo em el cuello
y la luna estaba em un cielo tan frio
que tuvo que desgarrarse su monte de Venus
y ahogar en sangre y ceniza los cementerios antiguos.
Amigo,
despierta, que los montes todavía no respiran
y las hierbas de mío corazón están em otro sitio.
No importa que estes lleno de agua de mar.
Yo amé mucho tempo a un niño
que tenía una plumilla em la lengua
y vivimos cien años dentro de un cuchillo.
Despierta. Calla. Escucha. Incorpórate un poco.
El aullido
es una larga lengua morada que deja
hormigas de espanto y licor delirios.
Ya viene hacia la roca. ¡No alargues tus raíces!
Se acercas. Gime. No solloces en sueños, amigo.
¡Amigo!
Levántate para que oigas aullar
al perro asirio.
PEJZAŻ Z DWOMA GROBAMI I PSEM ASYRYJSKIM
Przyjacielu,
wstań i posłuchaj, jak wyje
asyryjski pies.
Trzy rakowate nimfy tańczyły tam wokół,
moje dziecko.
I przynieśli kilka gór z czerwonego laku
i twarde prześcieradła, w których spał nowotwór.
Koń patrzył jednym okiem, które miał na szyi,
i księżyc chodził po tak mroźnym niebie,
że musiał rozedrzeć swój wzgórek Wenery
i zatopić we krwi i popiele antyczne cmentarze.
Przyjacielu,
obudź się, ponieważ góry wciąż jeszcze nie mogą oddychać
i gdzie indziej rosną zielska mego serca.
Czy to ważne, że jesteś pełen słonej morskiej wody? Bardzo długo kochałem pewne dziecko,
które miało ostrze pióra na końcu języka
i przeżyliśmy sto lat wewnątrz krwawiącego noża.
Obudź się. Milcz. Posłuchaj. I podnieś się trochę.
To wycie
jest długim fioletowym językiem, który pozostawia
soki z irysów i upiorne mrówki.
Już zbliża się do skały. Schowaj twe korzenie.
Jest blisko. Jęczy. Nie płacz przez sen, przyjacielu.
Przyjacielu,
wstań i posłuchaj, jak wyje
asyryjski pies.
Przekł. Jarosław Marek Rymkiewicz
Federico García Lorca (1898-1936) was a renowned Spanish poet, playwright and visual artist known for his lyrical poetry and groundbreaking plays like Blood Wedding and The House of Bernarda Alba. He was a prominent figure in the Generation of '27 literary movement. Tragically, Lorca was arrested and executed during the Spanish Civil War in 1936, leaving behind a legacy in Spanish literature.
Federico García Lorca, Poet in New York. Complete Spanish text with translation by Ben Belitt (Grove Press, New York, 1955).
Federico García Lorca, Poet in New York. Translated by Pablo Medina and Mark Statman (Grove Press, New York, 2008).
Federico García Lorca, Śpiewak cygańskich romansów. Przekład i komentarz Jarosława Marka Rymkiewicza (Sic!, Warszawa, 2011).
Federico García Lorca, Wiersze i wykłady. Pod redakcją Marcina Kurka i Justyny Ziarkowskiej (Ossolineum, Wrocław, 2019).
Grażyno, twój przekład genialny, Rymkiewicza dobry.