Widok Krzemieńca z Góry Królowej Bony. Zdj. Piotr Kowalczyk, Rzeczpospolita
Pod koniec ubiegłego roku skontaktowaliśmy się z Jadwigą Gusławską, znaną przewodniczką po Wołyniu i osobą rozkochaną w poezji Słowackiego, z myślą o nocie „in memoriam” dla mistrza Juliusza. P. Jadwiga zaczęła pisać dla nas „kartkę ze świata” w styczniu, chcąc podzielić się entuzjazmem dla swego rodzinnego miasta. W miarę pisania, myśl poszła nurtem wspomnień. Po różnych technicznych przeciwnościach (zepsuty komputer, kłopoty z połączeniem internetowym, fragment tekstu zagubiony przy przesyłce), pierwsza część artykułu, którą zamieszczamy tutaj, dotarła do nas w połowie lutego. Za tydzień miało przyjść dokończenie. Groza wojny i ofensywa wojsk rosyjskich przerwała
nasz kontakt.
Jadwiga Gusławska
Niedokończony list
Krzemieniec – to moje rodzinne miasto w regionie Południowy Wołyń. Jest malowniczo usytuowane w długim jarze, otoczone zalesionymi pasmami gór. Wśród nich najwyższa (403 m n. p. m.) – Góra Królowej Bony, ukoronowana murami warownego zamku z XII wieku, wznosi się nad centrum miasta. Szczyci się ono długą i sławną historią oraz dziejami i zabytkami kultury polskiej. Najcenniejszy obiekt, to pojezuickie gmachy, w których postało na początku XIX wieku Liceum Wołyńskie – szkoła polska, która zasłynęła wysokim poziomem swych nauczycieli i nauczania w trudnym okresie zaborów Kraju. Dzięki temu Liceum Krzemieniec uzyskał miano Aten Wołyńskich.
Miasto liczy dzisiaj 22,000 mieszkańców i posiada 10 świątyń chrześcijańskich, w większości prawosławnych, z których sześć to zabytki z XII – XIX wieków. W Krzemieńcu urodził się wielki poeta Romantyzmu Juliusz Słowacki. Dzięki porozumieniu między władzami Polski i Ukrainy, założone zostało muzeum poświęcone jego pamięci, usytuowane w dworku jego lat dziecinnych. Działa w mieście również Muzeum Krajoznawcze, założone w 1937 r. przez profesorów Liceum Krzemienieckiego Franciszka Mączaka i Zdzisława Opolskiego, uznane za najcenniejsze w regionie.
Podałam skrót opisu miasta, a każde jego zdanie mogłabym rozwinąć w szeroką opowieść, ponieważ historia Krzemieńca jest moją pasją od dawna. Grzebałam w księgach muzealnych, zachwycałam się wizerunkami i dorobkiem wybitnych działaczy kultury polskiej, a będąc z wizytą w Krakowie, Wrocławiu czy Warszawie, zwiedzałam muzea i biblioteki szukając wiedzy o historii mojego narodu. Od dzieciństwa, to znaczy od zawsze, miałam świadomość mojej szczególnej pozycji; wiedziałam, że ja, Jadwiga, byłam jedyną Polką na naszej ulicy. Znana w szkole jako Jagoda, razem z Wandzią, Edkiem i Renią byłam częścią maleńkiej grupy polskich dzieci, którymi nasza nauczycielka, Olga Dmitriwna, opiekowała się po swojemu. Kiedy zbliżało się Boże Narodzenie, p. Olga, żeby uniknąć podejrzeń i szykanów ze strony dyrektora (szkoła była sowiecka), kładła rękę na mojej głowie i mówiła, „No tak, widzę, że masz gorączkę. Zaraz idziesz do domu. Kładź się do łóżka, i leż przez trzy dni”. Zawsze coś takiego wymyślała, tak abyśmy my wszyscy mogli pozostać w domu na święta.
Mocno zapisała mi się w pamięci także postać innej nauczycielki, Marii Sandeckiej, która uczyła polskie dzieci. To są obrazki z trochę późniejszego dzieciństwa, kiedy już umiałam czytać po polsku, właśnie dzięki zajęciom z p. Marią. W trudnych i bardzo głodnych latach 1940-tych, były to lekcje prywatne, bezpłatne i tajemne. Poza przygotowaniem do pierwszej komunii (w Krzemieńcu wyjątkowo nie został zamknięty kościół katolicki), uczono nas czytać i śpiewać po polsku. Chodziliśmy także na wycieczki. Z czasem p. Marię zastąpiła jej córka Irena, która też okazała się prawdziwym filarem polskości w Krzemieńcu. Pisałam o matce i córce Sandeckich w Kronice Towarzystwa Odrodzenia Kultury Polskiej, chcąc uczcić ich działalność, bo powinny być znane na całym świecie. Należą do tych dobrych gwiazdek, które zostawił dla nas w mieście Geniusz Loci, o którym z pasją opowiadała p. Irena.
W czasie starszych lat szkolnych nie przywiązywałam dużej wago do kontynuacji zgłębiania języka polskiego. Mocnym posunięciem w tym kierunku stał się przyjazd do nas w roku 1954 stryjostwa Stankiewiczów z Krakowa. Stryj Wincenty, wykładowca licealny, oburzył się na moją mizerną kwalifikację w pisowni języka ojczystego i postanowił poprawić sprawę. Przysyłał mi z Krakowa zadania, które musiałam odrobić i odesłać mu. Stawiał oceny – na początku dostawałam same dwóje, ale z czasem dotarłam do „4”. Pierwsze moje osiągnięcie, to było przebrnięcie przez grubą książkę Elizy Orzeszkowej Nad Niemnem. Byłam zadowolona z siebie, ale co najważniejsze, wspaniale przysłużyły mi się te nauki w przyszłości. Na studiach we Lwowie mieszkałam u Polki – staruszki, z którą mogłam już swobodnie rozmawiać. Wtedy też dużo czytałam, poznając polską klasykę – Żeromskiego, Prusa, Sienkiewicza…
Muszę przyznać, że nigdy nie doznałam jakichkolwiek prześladowań z powodu narodowości, chociaż wszyscy zawsze wiedzieli, że Jadwiga – to krzemieniecka Polka. Nawet odwrotnie. Jak zdawałam egzamin wstępny z fizyki, to nie zdążyłam odpowiedzieć na dwa pytania. Wykładowca popatrzył na moje nazwisko i imię w indeksie, podniósł oczy i zapytał: „Jadwiga? Polka?” – „Tak,” odpowiedziałam. – „Dobrze, dziękuję. Wystarczy.” I wpisał mi „5” do indeksu. Miałam szczęście! Nigdy nie czułam się szykanowaną.
Długi odcinek życia spędziliśmy z mężem, Ukraińcem, w Zakarpaciu. Jest to kraj o innej kulturze i zwyczajach. Polaków w ogóle nie było. Panowały tam wówczas w dużej mierze zwyczaje i poglądy węgierskie, więc miałam siedemnastoletnią przerwę w kontaktach z polskością. Jednak i w tym wypadku sprawdziło się porzekadło: „Nie ma nic złego, co by na dobre nie wyszło”. Po wielu latach wracamy do domu, do Krzemieńca, i okazuje się, że w sam raz. Wzmacniają się tu moje polskie kontakty.
Pracowałam jako nauczycielka matematyki w szkole zawodowej budowlanej. Jednak moje zainteresowania były szersze i szczególnie pociągało mnie krajoznawstwo. Poszłam więc na roczny kurs przewodnicki. Poznałam piękno Podola i Wołynia, spotkałam przewodników z wprost niewiarygodnie bogatą wiedzą o regionie, i zrozumiałam, że chcę pozostać w tej dziedzinie na zawsze. Żeby zapoznać się z nowym szlakiem turystycznym, wyjeżdżałam w soboty i niedziele w teren, by zbadać szczegóły szlaku, często ku wielkiemu niezadowoleniu męża. Była to prawdziwa harówka, ale nie ustępowałam i obroniłam kurs na bardzo dobrze. Dostałam legitymację przewodnika i pilota.
Dalej było gorzej, bo trudno łączyć pracę w szkole z wyjazdami na wycieczki, których
nie mogłam sobie odmówić. Były one często zamawiane dla młodzieży szkolnej, studentów, pracowników urzędów i przedsiębiorstw. Najczęściej docelowymi punktami były Lwów, Kamieniec Podolski, Ostróg, Łuck, Stanisławów. Są to ważne ośrodki kultury również i polskiej. A potem doszły także Brześć, Jeziora Szackie, Karpaty, Zakarpacie. Do dzisiaj oglądam teczki z tekstami wycieczek. Dziw mnie ogarnie - kiedy mogłam tyle materiału opracować. Jednak tak było. Już w 1985 r. osiągnęłam najwyższy stopień przewodnika- pilota i kiedy nastąpił okres wzajemnych tzw. bezdewizowych wycieczek polsko-ukraińskich, to znając język polski zostałam powołana do opiekowania się i oprowadzania grup z Polski. Zapoznałam się z elitą przewodnicką z Rzeszowa, Lublina, Przemyśla. Wtedy już przeszłam na rentę nauczycielską i w pełni poświęciłam się przewodnictwu.
1. Krzemieniec, między Lwowem a Równem
2. Ofensywa wojsk rosyjskich - stan z 7 Marca wg danych Institute for the Study of War (American Enterprise Institute), opubl. w NYT 10 marca
Część 64-kilometrowego rosyjskiego konwoju wojennego poruszający się w stronę Kijowa od zachodnio-północnej strony (początek marca)
KILKA DUŻYCH I SZEROKO ZNANYCH INSTYTUCJI:
Kosciuszko Foundation initiated a special campaign: Stand with Ukraine, true to the KF’s motto “For Your Freedom and Ours.” “KF President Marek Skulimowski is already on the Polish-Ukrainian border offering his own home and those of his neighbors to refugees coming across. The money we raise will go directly into the hands of women and children who are escaping the bombing.”
International Committee of the Red Cross — it is Geneva-based organization doing great work in the most difficult war zones and providing assistance to people most at risk. “Working closely with the Ukrainian Red Cross Society, we are increasing our response to the humanitarian needs in Ukraine. Our support to people includes emergency assistance such as food, water, and other essential items.” [Note: this is NOT the American Red Cross that has had a very mixed record as a charity organization.]
United Nations Children’s Fund (UNICEF)– Un organization dedicated to global support system for the children. Since 2014 it has been involved in the Donbas region, eastern Ukraine, delivering lifesaving aid (emergency education supplies, trucking safe water, responding to cases of violence and abuse against children).
International Rescue Committee— f. in 1933, IRC is a time-tested organization dedicated to help people affected by humanitarian crises; it provides health care and educational resources for children as well as seeks to address the inequalities facing women. In case of current situation in Ukraine: “Over 1 million refugees have been forced to flee Ukraine. Help the IRC send vital supplies to displaced children and families.”
International Medical Corps — f. in 1984,as a well-known first responder, IMC provides emergency relief (lifesaving healthcare and supplies) to people affected by conflict and disaster. Besides emergency medical response, IMC is also dedicated to long-term medical support and training. In response to the war, IMC is expanding its relief efforts on the ground in Ukraine in neighboring countries, with a new logistic and support hub located in Poland.
KILKA MNIEJSZYCH, Z LOKALNYM PROFILEM LUB JAKIMŚ OSOBISTYM POWIĄZANIEM (np. znamy kogoś, kto tam działa)
Razom’s Emergency Response - Razom for Ukraine jest nowojorską organizacją
diaspory ukraińskiej. W normalnych warunkach Razom organizuje wydarzenia kulturalne, rozbudowuje kontakty z instytucjami edukacyjnymi na Ukrainie, zbiera fundusze na stypendia dla studentów, dba o pozytywny obraz niezależnej Ukrainy na scenie międzynarodowej. Obecnie cała energia woluntariuszy jest skierowana przede wszystkim, by zapewnić konieczną pomoc medyczną dla ukraińskich szpitali (lekarstwa, wyposażenie); dostarczyć pomoc dla uchodźców ukraińskich w ośrodkach na terenie Polski; zbierać dokumentację, tłumaczyć z ukraińskiego na inne języki i rozprowadzać informacje. Dalsze szczegóły o Razom oraz link do datacji, a także sugestie co do innych form działania:
Fundacja Samodzielność od Kuchni (prowadzi córka Jolanty Roman) - w swym zwykłym, statutowym działaniu, ta młoda organizacja warszawska przygotowuje młodzież z domów dziecka do samodzielności ucząc gotować. Obecnie działa w ośrodku uchodźców (głównie kobiety i dzieci) w Hali Torwar, starając się zapewnić gorący posiłek dla każdego
PEN Ukraina w kooperacji z PEN Białoruś, Polskim PEN Clubem oraz Fundacją Open Culture zbiera fundusze na rzecz zaspokojenia pilnych potrzeb ukraińskich twórców kultury (pisarzy, dziennikarzy, naukowców, tłumaczy, artystów). Szczegóły (po polsku, ukraińsku i angielsku) oraz dane do bankowych przelewów:
Inicjatywa Sąsiedzka – Pomoc Ukrainie – jest to działalność bardzo konkretna i lokalna, zbiórka na pomoc uchodźcom z Ukrainy obecnie goszczonych we wsiach Bolechowice i Żelków k/ Krakowa. Rzecz tak świeża, że ta grupa wolontariuszy jeszcze nie ma własnej strony www. Podajemy informację tutaj jako sygnał konstruktywnych ludzkich działań – dobra wiadomość w morzu złych, bo na pewno jest wiele innych, podobnych lokalnych inicjatyw. Informacje o organizowanym spotkaniu:
Comments