idąc ulicą trącił mnie ptak
jeden jedyny raz w życiu
(idąc ulicą)
ptak swoim skrzydłem
(przelatując)
jeden jedyny raz w życiu
(ja – idąc ulicą)
swoim skrzydłem
(on – ptak – przelatując)
uderzył mnie w policzek? skroń?
miejsce między policzkiem a skronią?
można je nazwać i policzkiem i skronią?
szedłem piękną zieloną dzielnicą
Parkowe Zbocze
w górę chodnikiem z prawej strony jezdni –
ptak uderzył mnie w prawą część twarzy
po czym
(przystanąłem odwróciłem się)
skrył się w bluszczu porastającym kamienicę
ból nie był mocny
ani zupełnie lekki
powiedzmy: był niemal średni – wyraźny
moje zdumienie było bezgraniczne
jest bezgraniczne
walking up the street a bird hit me
just once in my lifetime
(walking up the street)
the bird with his wing
(flying by)
just once in my lifetime
me – while walking up the street
with his wing
he – the bird – flying by
hit me on the cheek? temple?
somewhere between the cheek and the temple?
can a place be called both cheek and temple?
I was walking through a nice green part of the city –
Park Slope –
up the sidewalk on the right side of the road
when the bird hit the right side of my face
and then
(I stopped and turned around)
he hid in the ivy draping a building
the pain was not severe
nor completely mild
let's say: it was almost medium – very precise
my astonishment was boundless
and remains boundless
pocztówka z Prospect Park
wśród fragmentów liściastego lasu
obok jeziora zbudowano lodowisko –
tuż przy lodowisku w ciepły dzień grudnia
zobaczyłem śpiącego na drzewie szopa
czy przeszkadzały mu (jak mnie) muzyka
i tłum? czyżby „lubił to”? – może każdej nocy
szopy z okolicy przełażą przez płot
okalający lodowisko i (jak umieją) ślizgają się,
kulają po lodzie, przewracają się same
i szturchają bliźnich, sunących równie chwiejnie –
i zaśmiewają się, zaśmiewają – gdy w głowach
huczą im cukierkowe melodyjki
których nasłuchały się (przez sen) za dnia
In Prospect Park
A skating rink was built next to the lake
among fragments of a deciduous forest.
I saw a raccoon asleep high in the tree
just by the ice-rink, on a warm December day.
Did the music and the crowds annoy Hir
or, unlike me, did Ze “love it?”
Perhaps at night all the raccoons
conquered the fence enclosing the rink
and, as best they could, slid and skidded,
reeled, fell over, rolled on ice,
pushed their (precariously balanced) Relatives
& Neighbors, and “laughed-out-loud” –
their heads buzzing with candy-like melodies
they heard through the day – in their sleep.
Samantha Kitsch wants to thank Barry Wallenstein for his help with the English version of the poems.
Phot. Samantha Kitsch
Samantha Kitsch – pseudonim literacki, pod którym ukazało się dziesięć tomików poezji, m.in. Bahama (Obserwator), Helena (Instytut Mikołowski) i szybkie szkice z szopem (SPP Oddział w Łodzi), z którego pochodzą zamieszczone tu wiersze.
Comments